„Krzyżu Chrystusa bądźże pozdrowiony….”
Etap VII
Trasa: Nowa Słupia – Wąchock
Dystans:-34 km
Po dniu odpoczynku jedziemy na ostatni etap. Krótki ale bardzo uciążliwy. Góra – dół – góra. Silny wiatr tym razem nie przeszkadza – wieje trochę z tyłu.
W większości mapa prowadzi nas główną drogą. Mimo, że jest wydzielony pas dla rowerzystów jazda nie należy do przyjemności. Samochody mijają nas w dużym tempie. Na krótko zbaczamy w bok, by znowu wrócić na główną drogę.
W końcu docieramy do celu – do domu Marka – kolegi Tadzia z wojska. Chwila odpoczynku, pyszny obiad i jedziemy na Wykus. Mieliśmy tam wstąpić jadąc do Wąchocka, ale Marek obiecał nas tam zawieźć wiec jechaliśmy najkrótszą drogą.
Wykus to wzgórze otoczone lasami. Jest to miejsce stanowiące bazę polskich partyzantów w czasie powstania styczniowego i w czasie II wojny światowej. Znajdowały się tutaj obozy żołnierzy Hubala później partyzantów ze zgromadzenia płk. Jana Piwnika „Ponurego” i mjr. Eugeniusza Kaszyńskiego „Nurta”.
Równo sześćdziesiąt lat temu postawiono tam kapliczkę z obrazem Matki Boskiej Bolesnej upamiętniającą poległych w walce za Ojczyznę. Na otaczającym ją murze umieszczono 123 tabliczki z pseudonimami poległych żołnierzy. Znajduje się też tutaj grób „Nurta”
W czasie spaceru do kapliczki na Wykusie znaleźliśmy kilka prawdziwków. Żyłka grzybiarza nie dała nam spokoju. Poszliśmy w las na grzyby bez żadnej torby ani koszyka. Panowie nazbierawszy grzyby wrzucili je do znalezionej w lesie starej opony i kazali mi jej pilnować a ja biedna sierotka siedziałam porzucona w środku lasu. Po jakimś czasie wrócili z łupami, ale tylko dlatego, że robiło się już ciemno.
Pojechaliśmy zwiedzić opactwo cystersów w Wąchocku ufundowane w 1179 r. Po opactwie oprowadził nas br. Marian – znajomy Marka. W krużgankach znajduje się grób „Ponurego”, którego prochy złożono tutaj w 1988 r.
Następny dzień.
Dzień wyjazdu i ostatni dzień naszej pielgrzymki rowerowej.
Ale przed wyjazdem nie mogliśmy darować grzybom. O godz. 6oo jedziemy do lasu. Marek prowadzi nas na znajome mu miejsca. Efekt – trzy wiadra 20 litrowe pełne grzybów głównie prawdziwków + reklamówka podpieniek. Przed wyjazdem zdążyliśmy je wstępnie oczyścić. Zostały wsypane do moich sakw.
Marek zawozi nas do Skarżyska Kamiennej i pomaga załadować się do pociągu.
We Wrocławiu czeka na nas Magda i odbiera od nas potwornie ciężkie sakwy. Już na lekkich rowerach jedziemy do domu.