• Kontakt
  • Mapa strony
  • Nasze Camino
  • O nas
  • Polityka cookies
  • Strona główna
Nasze wakacje
  • Strona główna
  • Camino Polska
    • Nasze Camino
  • Camino de Santiago
  • O nas
  • Wyprawy
    • Kajakowe
    • Rowerowe
    • Samochodowe
    • Inne
  • Kontakt
4 września 200912 września 2013

PROWANSJA 2009

 

 

Czas: 2 – 18 września

Długość trasy: 5.300 km samochodem

100 km rowerem

ok. 20 km kajakiem

 

Trasa: Niemcy – Austria – Włochy – Francja – Monako – Francja ( Camargue i Wąwóz Grand

Canyon du Verdon ) – Włochy – Austria – Niemcy

Uczestnicy : Tadzik, Kasia

Ziomek – pies

Wspomnienia:

–        Tym razem jedziemy do Prowansji a konkretnie do Camargue – krainy marzeń Tadzia.

–        Do Włoch jedziemy z Ziomkiem znaną już trasą przez Niemcy. Nawet zatrzymujemy się w znanym nam kempingu nad Dunajem w Straubin.

–        Miejsce spotkania we Włoszech wyznaczone w Spezzi, gdzie Magda, Igor, jego mama i Antonio mają spędzić cztery dni.

–        Camping River leży u ujścia rzeki Magra. Ciasno, ale jakoś da się przeżyć.

–        W dwa samochody jedziemy do Pizzy i do Lucci.

–        Z autostrady podziwiamy góry, z których wydobywa się słynny marmur cararyjski.

–        W Pizzie straszny upał daje się we znaki. Ziomek ucieka do cienia. Nie wchodzimy na wieżę i do Baptysterium – drogo i dużo ludzi.

–        W Lucce z trudem znajdujemy parking. Idziemy do katedry zobaczyć słynny wizerunek Volto Santo. Niestety umieszczony jest w okratowanej kaplicy. Nie można blisko podejść.

–        Wieczorem Magda z Igorem namawiają nas na pojechanie do Montemarcello i zejście na słynną plażę po 700 schodach i stromą ścieżką przez las. Jest to najgłupszy pomysł na który wpadliśmy przez cały czas pobytu na wakacjach. Zajść się jakoś zeszło. Ale wejście i to do tego po ciemku przypominało, przynajmniej dla mnie horror. Plaża okazała się niewypałem – niewielka zatoka z ciemnym żwirem. Ludzie płacą drogo za bilety aby przypłynąć tutaj łódkami. Jakiś absurd!!!

–        Po pożegnaniu następnego dnia, już bez Ziomka, jedziemy do Francji. Autostrada prowadzi wzdłuż morza. Przepiękna, tylko że składa się z ponad 100 tuneli. Jednych dłuższych, drugich krótszych.

–        Wstępujemy do Monte Carlo. Korki i tłum ludzie. Monte Carlo jak i całe Lazurowe Wybrzeże zabudowane jest szczelnie hotelami i innymi rezydencjami. W Monte Carlo idziemy na aleją gwiazd footbolu i obowiązkowy punkt programu Cassino. Oglądamy jachty i szybko uciekamy.

–        Jazda nie autostradą wiąże sie niestety ze staniem w korkach. Nie dojeżdżamy do Camargue i po długich poszukiwaniach zatrzymujemy się na campingu koło San Tropez.

–        Aby trafić z powrotem na autostradę jedziemy boczną drogą przez piękne góry. Droga wąska i kręta i do tego trenują na niej kolarze. Co chwilę mijamy ich małe grupki albo jadących samotnie.

–        W końcu dojeżdżamy do Camargue w delcie Rodanu. Zatrzymujemy się na campingu La Brise tuż przy miasteczku Saint Marie de la Mer.

–        Camargue -podmokła kraina zajmująca 930 km kwadratowych, w której żyją na wolności białe konie. Hodowane są byki, które walczą na arenach (tutaj w czasie walk nie zabija się ich). żyje tu mnóstwo gatunków ptaków z flamingami na czele. Uprawia się tu ryż i pozyskuje sól z wody morskiej.

–        Niestety zaczyna wiać silny wiatr niosący ze sobą tumany kurzu i piasku. Wszystko pokryte jest kurzem. Nawet materace i śpiwory.

–        Saint Marie de la Mer jest miejscem pielgrzymek Romów. Jest tu grób św. Sary ich patronki. Jest to też miejsce pielgrzymek katolików. Znajdują się tu relikwie Marii Salome i Marii Jakubowej.

–        Mimo wiatru i upału jedziemy na całodniową wycieczkę rowerową wokół jeziora Vacaras. Ok. 70 km. W czasie tej wycieczki podziwiamy krajobrazy Camargue z flamingami i dzikimi końmi. Silny wiatr wiejący w oczy i niekiedy piaszczysta droga nie ułatwiają życia. Ale było warto.

–        Na polach wokół rozlewisk uprawiany jest ryż. Podobno bardzo smaczny.

–        Po dniu leniuchowania udajemy się na 12 km spływ Małym Rodanem. Wynajmujemy canoe i w drogę. Na rzece nie ma ludzi, jest spokój. Słońce praży niemiłosiernie. Na piaszczystych łachach robimy sobie dwa postoje. – zachęceni przez pana wynajmującego sprzęt pływający, który zapewnia, że nie mamy limitu czasowego na powrót. Dokładnie określa nam gdzie jest połowa dystansu, a odkąd jest 1 godzina płynięcia. On mówi po francusku, my po angielsku, ale najważniejsze, że się zrozumieliśmy. Rzeka jak na nasz gust jest trochę za szeroka, ale i tak jest pięknie.

–        W planach mieliśmy pięciodniową wycieczkę rowerami po Prowansji. Silny wiatr, upał i rozleniwienie sprawiają, że zmieniamy plany. Znowu jeden dzień leniuchujemy.

–        Tadzik znalazł miejsce, gdzie organizują wycieczki konne po Camargue. Porzuca mnie i udaje się na dwugodzinną przejażdżkę. Ja w tym czasie siedzę na dachu kościoła i wraz z innymi turystami podziwiam rozciągającą się  stamtąd panoramę. W oczekiwaniu na powrót Tadzia jestem świadkiem jak grupa jeźdźców na koniach przegania trzy byki z areny na pastwisko. Jadą tak ciasno, że konie dotkają się brzuchami, a wszystko po to, aby byki nie wyrwały się z konwoju.

–        Po sześciu dniach pakujemy się i jedziemy samochodem w kierunku Avignionu.

–        Zatrzymujemy się na kempingu koło Pont du Gard. Camping położony jest nad samą rzeką ok. 1 km od słynnego akweduktu.

–        Zostawiamy dobytek i jedziemy na przejażdżkę rowerem. Przypominamy sobie wspólny pobyt razem z dziewczynkami sprzed kilku laty. Wchodzimy na akwedukt i idziemy kawałek wzdłuż rzeki. Chociaż mijamy dużo ludzi jest cicho i spokojnie. Można znaleźć miejsce gdzie jest się zupełnie samemu i spokojnie podziwiać rzekę i akwedukt.

–        Na kempingu pławimy się w basenie z cieplutką wodą. W jednym z basenów jest nawet yakuzi.

–        Nie omieszkujemy pojechać do Awignionu. Z trudem znajdujemy parking. Pełno samochodów i turystów.

–        Znajdujemy parking. Pełno tu turystów i samochodów.

–        -Tak jak przed laty nie wchodzimy na słynny most . Za drogo – 12 euro od osoby. Chyba trochę przesadzili.

–        Przechadzamy się po uliczkach i na koniec jemy pyszne lody, które formowane są w kształcie kwiatka z rozchylonymi płatkami!

–        Uciekamy na kemping. Tam przynajmniej jest spokój.

–        Jedziemy w kierunku wąwozu Grand Canyon du Verdon. Gdy przejeżdżamy przen Avignion nasz GPS zupełnie się gubi. Nie ma wprowadzonych nowych rozjazdów. Błądzimy, błądzimy aż wreszcie jedziemy na tzw. nosa i w końcu wyjeżdżamy na właściwą drogę.

–        Mijamy małe miasteczka z warownymi zamkami. Jest pięknie.

–        Na godzinkę zatrzymujemy się w miasteczku Moustiers Ste Marie. Stare średniowieczne miasteczko przyklejone do zbocza góry ze stromymi, wąskimi uliczkami, przez które w głębokim wąwozie przepływa rzeka. Wysoko w górze stoi klasztor, do którego trzeba iść ok. 20 min – nie idziemy. Atrakcją miasteczka jest m.in. ponad 200 m. łańcuch, ze złotą gwiazdą po środku, zawieszony pomiędzy dwoma skałami nad wąwozem. Został tam zawieszony w podziękowaniu za uratowanie z niewoli w czasie Krucjaty.

–        Miasteczko ozdobione jest też współczesnymi dziełami sztuki, różnymi rzeźbami i instalacjami. Jest nawet specjalny plan z drogą umożliwiający oglądnięcie wszystkich tych wytworów współczesnych artystów. Pełno jest też sklepów z ceramiką.

–        Zatrzymujemy się na kempingu, nad samym jeziorem Lac du St. Cruix.

–        Jedziemy na objazd wąwozu. Droga prowadzi nad samym zboczem. Jest wąsko i bardzo kręto. Czasami zrobione są miejsca widokowe, aby można było się zatrzymać i podziwiać widoki. Jest też to okazja aby kierowca mógł trochę odpocząć. W górę, w dół i znowu w górę. Ostre zakręty – trzeba uważać na auta jadące w przeciwnym kierunku. A w dole wije się rzeka!grand Canyon

–        Następnego dnia wypożyczamy kajak i płyniemy w górę rzeki. Poprzedniego dnia oglądaliśmy wąwóz z góry, teraz możemy przypatrzeć się jemu z dołu. Strome ściany na których rosną przyczepione drzewa i ściekająca miejscami woda robią wrażenie. Woda jest mętna od niesionego mułu.

–        Nie ma jednak spokoju – na wodzie pływa dużo kajaków, łódek i rowerów wodnych. Nie wszyscy zachowują się cicho.

–        Dopływamy do miejsca, gdzie rzeka się zwęża i nurt jest bardzo szybki, a trzeba płynąć pod prąd. Wracamy i chwilkę leniuchujemy na brzegu jeziora – niestety bardzo kamienistym.

–        Opuszczamy kemping i zaczynamy powolny powrót do domu. Jeszcze trzeba odebrać Ziomka.

–        Po drodze wstępujemy do Castelone (byliśmy tam z przed laty z dziewczynkami), idziemy na targ i dalej w drogę.

–        Jedziemy znowu autostradą przez niezliczone tunele. We Włoszech chcemy zatrzymać się na nocleg nad morzem. Nie jest to jednak takie proste. Wybrzeże jest zabudowane. Skręcamy z autostrady i wjeżdżamy w tak kręte , wąskie i strome drogi, że nie wiem jak można było po nich przejechać i nie zawadzić o coś samochodem. Szukamy, szukamy aż wreszcie zatrzymujemy się na kempingu w Sestri Levante oddalonym jednak od morza.

–        Na płocie obok toalet pięknie kwitnie passiflora. Obok kwiatów wiszą już dojrzałe owoce.

–        Miejsce spotkania we Włoszech to jezioro Transimeno koło Perugii. Kemping prawie pusty, już zbliża się koniec sezonu wakacyjnego.

–        Ziomka otrzymujemy wieczorem a następnego dnia rano wyjeżdżamy. Pogoda się psuje i zaczyna padać deszcz. Z planów zatrzymania się na kempingu w Alpach nic nie wychodzi. Deszcz i mgła zasłaniają zupełnie góry.

–        Na noc zatrzymujemy się na kempingu pod Monachium. Rozbijamy namiot w przerwie miedzy deszczami.

–        Pogoda poprawia się dopiero pod Dreznem. W końcu docieramy calu i zdrowi do domu.

Napisane w Inne, Wyprawy
Napisz komentarz
  • Facebook
  • Twitter
  • Google Plus
  • Pinterest

Nawigacja po wpisach

   ELBA – KORSYKA – SARDYNIA 2008
NIEMCY SPREEWALD/Błota 2010   

Zobacz inne

Barycz 2021

Czytaj dalej

KALABRIA 2016. Etap XIV

Czytaj dalej

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Ostatnie wpisy

  • Kraków-Wrocław 2022

Najnowsze komentarze

  • Barycz 2021 - Nasze wakacje - Rospuda 2001
  • waknasz - NIEMCY SPREEWALD/Błota 2010
  • Tomasz Olgierd Major - NIEMCY SPREEWALD/Błota 2010
  • waknasz - CZARNA HAŃCZA 2005
  • Mariusz - CZARNA HAŃCZA 2005

Tagi

Czerna kajaki morze Muzeum pielgrzymka rowery Tyniec Via Regia wakacje

Archiwa

  • wrzesień 2022
  • wrzesień 2021
  • sierpień 2021
  • czerwiec 2021
  • wrzesień 2017
  • wrzesień 2016
  • sierpień 2016
  • czerwiec 2015
  • maj 2015
  • wrzesień 2014
  • sierpień 2014
  • lipiec 2014
  • maj 2014
  • marzec 2014
  • sierpień 2013
  • wrzesień 2012
  • wrzesień 2011
  • lipiec 2010
  • wrzesień 2009
  • sierpień 2008
  • sierpień 2007
  • lipiec 2007
  • lipiec 2006
  • sierpień 2005
  • wrzesień 2004
  • wrzesień 2003
  • sierpień 2002
  • lipiec 2001
  • wrzesień 1999
  • sierpień 1998
  • sierpień 1997
  • sierpień 1996
  • sierpień 1995
  • wrzesień 1994
  • wrzesień 1993
  • wrzesień 1992
  • październik 1977
  • wrzesień 1974

© All rights reserved. Wykonanie Evive.pl