Publikację naszej wyprawy zaczynamy hurtem z powodu kłopotów z dostępem do internetu.
Tym razem jedziemy nie rowerami a samochodem. W swoich planach mamy dojechać aż do Kalabri i(Włochy Południowe).
Kalabria była zaplanowana pięć lat temu ale z planów nic nie wyszło więc próbujemy w tym roku. Nie jedziemy najkrótszą drogą lecz chcemy odwiedzić miejsca, w których jeszcze nie byliśmy i zobaczyć to co nie udała nam się zobaczyć wcześniej. Planujemy pojechać drogą nieco okrężną,bo przez Szwajcarię i Francję. Na Kalabrii chcemy zostać 6 dni, trochę poleniuchować i wrócić do domu wybrzeżem Adriatyku, potem przez Tyrol, Szwajcarię i Niemcy.
Co z planów wyjdzie to jeden Pan Bóg wie. Liczymy na opiekę św. Krzysztofa i św. Jakuba.
Etap I
Trasa: Wrocław-Bad Staffenstein
Dystans:521 km
Na autostradzie, za Legnicą, korek. Podobno jakiś wypadek, po ponad godzinnym staniu ruszyliśmy dalej.
Pierwszy nasz nocleg zaplanowaliśmy na kampingu k. Bad Staffelstein. Jest to niewielka miejscowość w południowo-
wschodnich Niemczech (Górna Frankonia), położona w dolinie rzeki Men (dopływ Renu). Jednym z ciekawszych zabytków
jest tu usytuowana w pobliżu miasteczka okazała bazylika pielgrzymkowa Czternastu Wspomożycieli. Świątynia
wzniesiona została w latach 1743-1772. Późnobarokowy kościół wybudowany został z charakterystycznego żółtego
piaskowca, a jego wnętrze utrzymane jest w stylu rokokowym. Historia patronów kościoła związana jest z żyjącym w XV
wieku frankońskim pasterzem, który doznał na pobliskiej łące dwóch objawień. Ukazało mu się Dzieciątko Jezus
otoczone czternastoma małymi dziećmi, które oznajmiły mu, że są Świętymi Wspomożycielami.
Odwiedzenie tego miejsca przekładamy na następny dzień, co jak się później okazało nie był to najszczęśliwszy pomysł.
Przy kampingu mieści się aquapark, na który mamy wstęp wolny, ale jakoś nie mamy ochoty i siły na kąpiel.
Etap II
Trasa:Bad Staffenstein- kamping k.Rastatt
Dystans: 350 km
Noc minęła spokojnie. Po spakowaniu się przekręcam kluczyk w samochodzie a tu cisza, jeśli nie liczyć cichego terkotania. Akumulator padł-nie wiadomo dlaczego. Przed wyjazdem wszystko było sprawdzane a teraz taki pasztet. Chciał, nie chciał Tadzik dzwoni po pomoc drogową. Mają przyjechać w ciągu 90 min, czekamy ponad 2 godz. Przyjeżdża starszy pan, ze sztywną nogą (jak on prowadzi samochód pomocy drogowej?) Zapala silnik od swojego samochodu i pilotuje nas do salonu Forda oddalonego o ok. 7 km. Tam fachowcy sprawdzają i każą kupić nowy akumulator. Wymiana trwa 15 min i tak minęła godz. 15.00
I tym sposobem z naszych planów nici. Mieliśmy dojechać do Bazylei. Jedziemy jak najdalej i staramy się znaleźć jakiś kamping. Wcześniej jednak jedziemy do „Czternastu Wspomożycieli”. W poprzednich przejazdach przejeżdżalismy niedaleko ale jakoś nie była nam po drodze. Do trzech razy sztuka. Teraz albo nigdy!
O godz. !9.00 k. Rastatt zjażdżamy na kamping. Mały, blisko autostrady, ale na jedną noc może być
Etap III
Trasa: kamping k.Rastatt-La Salette
Dystans: 824 km
Jest to dzięń poświęcony nadrobieniu straconych 200 km. Tadzik nastawia nawigację na naszybszy przejazd, a ta prowadzi nas przez Francję a nie jak planowaliśmy przez Szwajcarię. Jedziemy , niestety, płatnymi autostradami i płacimy z nie „jak za zboże”.Po dojechaniu do Corps zaczynamy powolną wspinaczkę przez 15 km jedyną drogą prowadzącą do La Salette. Na niektórych zakrętach wąska droga skęca o 180 stopni. Anioł Stróż pomógł nam dojechać bezpiecznie. Dotarliśmy do celu o godz. 19.00
La Salette to malownicza górska wioska , położona na wysokości 1800 metrów n.p.m. pośród francuskich Alp. Tym co przyciąga tu licznych turystów i pielgrzymów z całego świata jest Sanktuarium Maryjne. Jego historia związana jest z objawieniem się Matki Boskiej Matka Boska ukazała się 19 września 1846 roku dwojgu pastuszkom: 15-letniej Melanii Calvat i 11-letniemu Maksymilianowi Giraud na górze wznoszącej się nad La Salette.
Jak dobrze, że mielismy zarezerwowany nocleg i zamówiany ciepły posiłek. Po krótkim odpoczynku idziemy na wieczorną procesję ze świecami. Pięknie wyglądają ogniki świec w ciemnej nocy oświetlonej jedynie gwiazdami
Etap IV
Trasa: La Salette-Roussilion
Dystans:200 km
Po przespanej nocy w wygodnych łóżkach idziemy na wzgóże Platou, na którym stoi krzyż saletyński ( z obcęgami i młotkiem). Widok ze szczytu jest oszałamiający. Otaczają nas góry o wysokości ponad 2000 m. Po zejściu idziemy na miesce objawienia się Matki Boskiej i ruszamy w drogę.
Tadzik prowadzi – ja nie mam odwagi zjechać po tych serpentynach. Jedziemy przez urocze miesteczka Prowansji. W jednym z nich termometr wskazuje 35 stopni.
Camping w Roussilion położony jest w piniowym lasku. Po rozstawieniu namiotu schładamy się w basenie. Od razu wracają nam siły.
Roussillion to mała miejscowość, niedaleko Apt. Miasto mieni się kolorami ochry. Położone jest na stoku góry przy krawędzi wąwozu. Jest to jedno z największych zagłębi wydobycia ochry na świecie – pokłady eksploatowane są od dwóch tysięcy lat.
Miejsce wydobycia ochry jest teraz atrakcją turystyczną. Idzie się szlakiem pomiędzy rudo- żółto- brązowymi skałami. Stopy stawia się w piasku koloru ochry. Widoki sa piękne, ale w tym upale robimy mniejsze kółtko ( tym większym trzeba iść ok. godziny) i wracamy na kamping.
Etap V
Trasa:Roussilion-Cotignac
Dystans:124 km
Dzisiaj krótki etap. Jedziemy bocznymi drogami pomiędzy wzgórzami Prowansji. Pojawiły się już winnice, gaje oliwne i kwitnące opuncje. Zatrzymujemy sie 3 km. za Cotiniac.
Cotignac, było świadkiem dwóch objawień: Matki Bożej Łaskawej i św. Józefa. Sąsiadujące ze sobą sanktuaria łączy szlak pielgrzymkowy.
Jest to jedyne na świecie, uznane przez Kościół, miejsce objawienia się opiekuna małego Jezusa. Wypowiedział tylko jedno zdanie, a w miejscu, w którym się ukazał, wytrysnęło źródło, bijące nieprzerwanie od czterech wieków. Dzisiaj w jego pobliżu wznosi się klasztor, zamieszkały przez klauzurowe siostry benedyktynki.
7 czerwca 1660 r. młody pasterz Gaspard Ricard wypasał owce na górze Bessillion w departamencie Var, w Prowansji. Było bardzo gorąco. Nagle zjawił się przed nim mężczyzna słusznej postury, który wskazując na skałę, powiedział mu: „Jestem Józef, odsuń kamień i napij się”. Gaspard posłusznie przesunął wielką kamienną bryłę i natychmiast wytrysnęło źródło ożywczej wody.
W dniu 10 sierpnia, w święto Świętego Wawrzyńca, w roku 1519, Maryja, w towarzystwie Michała Archanioła i św Bernarda objawiła się bardzo pobożnemu człowiekowi, Jean de la Baume. Do miejsca objawienia przybywali i przybywają liczni pielgrzymi. Pielgrzymował tu też król Ludwik XIV i Anna Austriaczka.
Po poobiedniej sjeście jedziemy do św. Józefa. Niestety kościółek jest zamknięty. Jedziemy więc do Matki Boskiej Łaskawej. Zostawiamy samochód w miasteczku i idziemy stromą drogą pielgrzymów do kościoła. Jutro przyjedziemy tutaj na Mszę św.
Jedno miasteczka a dwa różne sanktuaria. To św. Józefa ciche i skromne, jakby na uboczu. Może dlatego, że św. Józef był zawsze jakby nie widoczny.
W nocy ponosimy straty. Jakiś „dziki zwierz” porwał mój klapek i Tadzia sandał. Klapek się znalazł a sandał nie.
Następnego dnia rano jedziemy samochodem już pod sam kościół. Jesteśmy długo przed czasem, nie ma ludzi jest csza i spokój. Mamy czas na chwilę refleksji. Po Mszy św. Tadzik postanawia póść drogą pielgrzymów do św. Józefa. Ja mam pojechać na spotkanie samochodem. Jest to dla mnie duże wyzwanie jako kierowcy. Wąska droga, kręta, stroma. Jakoś się udało.
Po 40 min zjawia się Tadzik cały i zdrowy. Idziemy do źródełka i wracamy na kamping do namiotu.
Otwieramy internet i dowiadujemy się o tragedii w środkowych Włoszech! To straszne!