Czas jazdy: 3.08 – 24.08
Trasa: Korsze – Jabłeczna -Warszawa
Długość trasy: 952 km
Uczestnicy: Tadzik, Kasia, Marysia, Beata
Wspomnienia:
– Pociąg, którym mamy jechać jest strasznie załadowany a w wagonie bagażowym nie ma miejsca. Pan z wagonu pocztowego zgadza się (za odpowiednią opłatą) przewieźć nas w swoim wagonie.
– Zwiedzamy Wilczy Szaniec – Kwaterę Hitlera – w Gierłoży.
– W Sztynorcie niespodziewanie spotykamy na przystani Maćka Mironowicza z synem Przemkiem.
– W Puńsku odwiedzamy Litwinów.
– Odwiedzamy sanktuarium w Świętej Lipce, Sejnach, Różanym Stoku i Kodniu.
– Nad Wigrami zwiedzamy dawny klasztor kamedułów.
– W Przerośli obok Stańczyk jedziemy na odpust. Tadzik, jako wódz, dostaje od nas fioletową trąbkę.
– Jedziemy przez Wodziłki – miejsce zamieszkania starowierów. Tam też jadąc na skróty prowadzimy rowery przez 2 km pod górkę i to po piachu. Coś pięknego!
– Zwiedzamy meczety w Kruszynianach i Bohonikach.
– Nie omijamy miejsc świętych dla prawosławia: Grabarka, Jabłeczna , Hajnówka
– W Grabarce trafiamy przypadkowo na
odpust: pielgrzymka wiernych z krzyżami
w ręku, całonocne nabożeństwo. Pięknie brzmią śpiewy rozlegające się wśród nocy.
Największe wrażenie robi las krzyży wokół cerkwi: duże i małe, stare i nowe, część
opalonych podczas pożaru.
– Koło Kodnia zbaczamy do Kostomłotów z cerkwią unitów.
– Nocujemy w Stańczykach, niedaleko słynnych wiaduktów.
– Jezioro, nad którym rozbijamy namioty jest krystalicznie czyste, można z niego pić wodę.
– Przejeżdżamy przez pięć puszcz: Borecką, Romnicką, Knyszyńską, Augustowską i Białowieską. W tej ostatniej zwiedzamy pokazowy rezerwat – żubry niestety się pochowały.
– W Janowie Podlaskim, w przededniu wielkiej aukcji, rozbijamy namioty obok stadniny koni. Podziwiamy cudowne araby w pełnym galopie i spacerujące statecznie. Zachowują sie tak, jakby znały swoją wartość.
– Zatrzymujemy się w Krynkach – typowym nadgranicznym miasteczku, gdzie mieszkają się różne kultury i wyznania. Jest tu kościół rzymsko – katolicki, cerkiew prawosławna i była synagoga. Są też ciekawe cmentarze: opuszczony żydowski kirkut. cmentarz katolicki i cmentarz prawosławny. Na tym ostatnim w trawie leżą porzucone piękne, metalowe, kowalskiej roboty krzyże. Aż serce boli.
– W jednym miejscu jedziemy na skróty. Mści się to prowadzeniem rowerów po piachu, przez las. Ale za trud dostaję nagrodę. W pewnym momencie znajdujemy się jakby w innym wieku – drewniane, niskie chałupy, stodoły kryte strzechą, przydrożne świątki, plecione płoty i żurawie przy studniach. Dusza etnografa aż śpiewa z radości.
– W Kodniu trafiamy na zjazd całej rodziny Sapiehów – dawnych właścicieli tych ziem.
– Napotkani ludzie są bardzo życzliwi i goszczą nas jak w przysłowiu: :”Gość w dom, Bóg w dom”
– Z Terespola do Warszawy jedziemy pociągiem. Tam śpimy w Międzynarodowym Schronisku Młodzieżowym, a kolację jemy w luksusowych warunkach w domu pani Haliny – znajomej Tadzia.