Czas: lipiec 1998
Trasa: Wrocław – Praga – Altotting – Passawa – Grindenwald – La Salette – Cannes – Camargue –
Nimes – Arles- Awinion -Carcasonne – Lourdes – Zatoka Biskajska – Rocamadour – Le
Puy – Cluny – Taize – Paray-le-Monial- Carlsberg – Wrocław
Długość trasy: ok. 6000 km
Uczestnicy: Tadzik, Kasia, Marysia, Magda
Wspomnienia:
– Jedziemy na podbój Europy naszym samochodem.
– Jedziemy przez Czechy, Niemcy, Austrię, Szwajcarię i Francję.
– W Czechach zwiedzamy Pragę z Mostem Karola, Hradczanami i Złotą Uliczką. Wstępujemy też do kościoła z cudowną figurkę „Praskiego Dzieciątka Jezus”
– W Niemczech zatrzymujemy się w Passawie i Altotting – z sanktuarium maryjnym. zwanym niemiecką Częstochową. W kościele oglądamy ogromną ilość obrazów wotywnych zawieszonych w podziękowaniu za otrzymane łaski.
– Niestety nie dojeżdżamy do zamku Neuschwanstein. Na ostrych podjazdach zagotowała się woda w chłodnicy i nie można było ryzykować.
– Zmieniamy trasę i jedziemy przez Austrię. niedaleko Innsbruka. Śpimy na kempingu nad Jeziorem Bodeńskim.
– W Szwajcarii jedziemy do Grindelwaldu, gdzie z Tadziem wspominamy pobyt w tutejszym schronisku młodzieżowym. Idziemy na długą wycieczkę, wspinamy się na lodowiec po stromych, wydawałoby się że prowadzących do nieba, schodach (890 stopni). Wchodzimy też do lodowej groty.
– W nocy nad kempingiem przechodzi burza. Grzmoty, zwielokrotnione odbiciem się głosu w wysokich górach, robią niesamowite wrażenie. Mamy nadzieję, że potok nad którym leży kemping, nie zaleje naszego namiotu. W dalszej drodze wstępujemy również do Interlaken, gdzie Marysia naprawia uszkodzone okulary (zupełnie za darmo!).
– Mijamy Grenoble i jedziemy do La Salette. Wjazd do sanktuarium to 12 km ostrego podjazdu po serpentynach po dość wąskiej drodze. Dwa razy zatrzymujemy się na wystudzenie silnika, ale dojeżdżamy. Aby wjechać na teren sanktuarium trzeba przejechać przez mostek przerzucony nad wąwozem. Widok zapiera dech w piersi. Dookoła same wysokie góry, niektóre o wysokości ponad 3 tys. m. Dookoła panuje cisza i spokój. Mamy czas na chwilę zadumy i modlitwy.
– Wjeżdżamy do wąwozu przy końcu przełomy rzeki Verdon. Przejeżdżamy nawet kawałek drogi wokół kanionu, przez który przedziera się rzeka (Gorges du Verdon). Nocujemy na kempingu w Castellone, które położone jest u stóp skalnej ściany (wys. 180 m.), na której stoi kaplica Noter-Dame-du-Roc.
– Jadąc przez Prowansję podziwiamy widoki rozciągające się wokół nas. Odurzeni jesteśmy zapachem ziół a zwłaszcza lawendy, której kwitnie tutaj rzeczywiście bardzo dużo. Lawendę i zioła prowansalskie można kupić w każdym miejscu.
– Obowiązkowo wstępujemy do Cannes. Magda, jako ta przyszła gwiazda, każe się sfotografować na słynnych czerwonych schodach oraz przy odciskach dłoni sławnych aktorów. Uciekamy jednak stamtąd bardzo szybko, bo straszny ścisk i tłok.
– Dwie noce spędzamy na kempingu pod St- Tropez.
-Z trudem przejeżdżamy przez Marsylię. We Francji odbywają się Finały Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Droga w Marsylii prowadzi obok stadionu, na którym ma sie dobyć półfinał Brazylia – Anglia. Tłumy idących kibiców tarasują skutecznie drogę i tworzą sie ogronme korki.
– Podziwiamy przepiękny Pont de Gard koło Avinionu. Jest to odcinek rzymskiego akweduktu nad rzeką Gardon. Dojeżdżamy do niego dość późno, co skutkuje nie płaceniem za bilety wstępu i za parking.
– W Delcie Rodanu jedziemy do Camargue – krainy największych mokradeł w Europie. Żyją tu kolonie flamingów. Słynne są też konie z Camargue.
– Dojeżdżamy aż do Stes Maries-de-la-Mer. Jest to miejsce pielgrzymkowe, w którym Romowie czczą swoją patronkę – św. Sarę. Nazwa miasto pochodzi od dwóch Marii – Marii Jakubowej i Marii Salome, których relikwie przechowywane są w tutejszym kościele.
– – Niestety na południu Francji zaczyna wiać silny wiatr uprzykrzający życie turystom.
– W Arles podziwiamy amfiteatr rzymski oraz inne zabytki . W mieście tym na każdym kroku widoczne jest wspomnienie o Van Goghu. Dosłownie wszędzie można kupić reprodukcje jego obrazów umieszczanych na wszystkim gdzie sie da.
-Aby wejść na słynny most w Awinion trzeba zapłacić za bilet wstępu. Nie płacimy i oglądamy most z daleka.
– Jadąc przez południe Francji nie zapominamy wstąpić do słynnego Carrcassone.
-W Lourdes znajdujemy camping w samym środku miasta, naprzeciwko sanktuarium. Kemping okazuje się być tanim i nie zatłoczonym.
– Idziemy do groty z cudownym źródełkiem. Wszędzie pełno pielgrzymów. Wieczorem uczestniczymy w procesji z udziałem chorych. Niesamowite wrażenie robią setki chorych wiezionych na łóżkach lub fotelach przez wolontariuszy. Każdy z uczestników trzyma zapaloną świecę.
– Przed wejściem na teren sanktuarium rozlokowanych jest dziesiątki sklepów i sklepików, w których można kupić pamiątki i dewocjonalia. Postacie Matki Boskiej i św. Bernadetty widoczne są wszędzie. Wizerunki umieszczane są nawet na opakowaniach cukierków czy na popielniczkach. Sama kupuję nóż do papieru ze sceną objawienia się Marii małej Bernadetcie. Jest to już mój drugi nóż. Pierwszy kupiłam w La Salette.
– Jedziemy dalej nad Zatokę Biskajską, Zatrzymujemy się na kempingu w Biscarosee – typowym miasteczku turystycznym. Pogoda niestety się załamuje i słońce kryje się za chmurami. Nie przeszkadza nam to w kąpieli w chłodnym Atlantyku. W czasie odpływu morze odsłania szeroki pas plaży, który znika podczas przypływu.
-Cały kemping żyje finałami mistrzostw świata. Graję Francuzi i Brazylijczycy. Połowa turystów pomalowana jest w kolory flagi francuskiej. Magda z Tadzikiem idą do baru oglądnąć transmisję. Francuzi wygrywają i wszyscy idą świętować do miasteczka. Coś niesłychanego – na kempingu jest cicho i spokojnie.
– Od Zatoki Biskajskie rozpoczyna się nasz powolny powrót do domu. Z każdym kilometrem jest już coraz bliżej.
– Jedziemy przez Masyw Centralny doliną rzeki Dordogne . Rzeka wije się pomiędzy skałami. Docieramy do Raccamour. Miasteczko leży w głębokim wąwozie. Jest jakby przyklejone do stromego zbocza. Chodzi się w nim, albo pod górę, albo w dół. Znajduje się w nim sanktuarium maryjnego z cudowną, czarną figurką Matki Boskiej.
– Następnym naszym przystankiem jest Le Puy, jedno z najstarszych miejsc pielgrzymkowych we Francji. Największe wrażenie robi widok 16-to metrowej wysokości figura Matki Boskiej stojąca na wysokiej, stromej skale. Na sąsiedniej skale stoi przedromański kościół z XI w.
– Tutaj podobnie jak w Rocamadour idzie się pod górę, albo w dół. Prawie nie ma płaskich uliczek
– Na kempingu budzą niepokój tablice ostrzegające przed ewentualną powodzią i zaznaczone drogi ewakuacyjne – ucieczki przed wysoką falą.
– Spacerujemy po ruinach Cluny – największego benedyktyńskiego opactwa jaki kiedykolwiek zbudowano w Europie Zachodniej.
– Wstępujemy do Taize – międzynarodowej wspólnoty ekumenicznej założonej przez brata Rogera w 1940 r.
– Paray-le-Monial – to miejsce kultu Najświętszego Serca Jezusa. Tu też znajduje się grób św. Marii Alacoque.
– W Niemczech wstępujemy do Carlsbergu – Centrum Ewangelizacji Ruchu Światło – Życie. Przyjmują nas tam bardzo gościnnie. Zastajemy tam Olę Rogowską i Elę Mayer.
– Odwiedzamy grób założyciela Ruchu ojca Franciszka Blachnickiego
– Droga przez Niemcy to jazda w ścianie wody. Deszcz leje bez przerwy. Zmieniamy trasę i wracamy nie bezpośrednio do Polski, ale przez Czechy. W Niemczech jest mało stacji z gazem, na którym jeździ nasze auto i musimy go szukać w Czechach.
– W Polsce, nadal w strugach deszczu, jedziemy przez Kotlinę Kłodzką kilka dni przed powodzią, która nawiedziła te tereny.