Czas: 16.07 – 24.07
Trasa: Marienham – Marienham
Długość trasy: 270 km
Uczestnicy: Tadzik, Kasia
Wspomnienia:
- Do Szwecji płyniemy z Gdańska do Sztokholmu, samochodzik zostawiając na płatnym parkingu.
- 80% ludzi, którym mówimy o Wyspach Alandzkich, nie wie gdzie one są.
- Z Nynesham, dokąd dopływamy promem, do Sztokholmu udajemy się pociągiem, nie wiedząc że nie można na dworcu w stolicy Szwecji wysiadać ani wsiadać z rowerami. My o tym nie wiedzieliśmy, a w drodze powrotnej udawaliśmy, że o tym nie wiemy i nie rozumiemy co do nas mówią.
- Ze Sztokholmu do Kapellskär jedziemy autobusem tzn. rowery jadą osobno, bo dla nas nie starczyło miejsca, my jedziemy następnym, podstawionym, autobusem. Na miejscu, nasze rumaki, grzecznie na nas czekają, już wyładowane i całe. Nikomu nie przyszło do głowy aby je „zagospodarować”
- Na wyspy docieramy promem o północy. Niech ktoś postara się, w środku nocy, dowiedzieć o drogę nie do najbliższego kempingu ( za drogi) ale innego, oddalonego o 8 km. Chyba pomógł św. Krzysztof, bo znalazł się ktoś, co łamaną angielszczyzną i za pomocą rąk jakoś nam wytłumaczył jak mamy dotrzeć do celu, no i udało się. Dobrze, że są tutaj jasne noce i możemy rozbić namiot nie używając latarek, Nawet udaje się nam coś zjeść o godz. 200. Jesteśmy na wyspach!
- Wyspy Alandzkie pachną miodunką, Rośnie tu dużo malin, których chyba nikt, oprócz nas, nie zjada.
- Na drogach nie ma prostych odcinków – góra, dół, góra itd. ale za to są piękne widoki: lasy, skały i morze.
- Lasy pokrywające wyspy wyglądają bardzo swojsko przypominają nasze polskie rosnące w Sudetach lub w Beskidach
- Wyspy pokryte są siecią ścieżek rowrowych, które nie zawsze są najkrótsze, ale za to prowadzą do najciekawszych miejsc. Pomiędzy wyspami można przemieszczać się za pomocą promów nic nie płacąc. Nawet są trzy promy specjalnie tylko dla rowerzystów ( płatne i strasznie drogie). Czasami pomiędzy wyspami przerzucona jest grobla. Jedziesz, a wokół ciebie tylko woda, skały i niebo.
- Niektóre promy „wzywa” się za pomocą przycisku. Przyciskasz i prom, który jest na drugim brzegu, przypływa po ciebie.
- Morze wokół wysp nie przypomina morza tylko wielkie jezioro. Woda prawie nie słona, żeby się wykąpać trzeba iść kilkanaście metrów w płytkiej wodzie.
- Na jeden dzień opuszczamy główną wyspę i promem, pośród małych wysepek, płyniemy na Brändö.
- W Bomarsund zwiedzamy resztki twierdzy z XIX w., która miała tu powstać za panowania rosyjskiego.
- Nie mamy szczęścia do pogody. Często towarzyszy nam mżawka, a w nocy burze. Świeci też i słońce.
- Na kempingach nikt nie hałasuje, po 2200 milkną wszelkie głośniejsze rozmowy.
- Ostatnią noc spędzamy na znajomym kempingu pod Marienham. Wcześnie rano jedziemy na prom i tutaj objawia się złośliwość rzeczy martwych. Ostatnie 4 kilometry Tadzik pokonuje prowadząc swojego „rumaka” – przebił dętkę!
- Robimy straszny błąd, i zwiedzanie Sztokholmu zostawiamy na drogę powrotną. Po tygodniowym obcowaniu z przyrodą i ciszą nie mamy ochoty na zwiedzanie zabytków i wsiadamy na prom do domu.