Czas jazdy : 14.06 – 8.07
Trasa:
samochód :Wrocław– Krzywólka – Kiejdany – Szewle – Sigulda – Tallin – Oteepaa – Aglona – Nowe Święciajny – Wilno – Troki – Nowogród – Wrocław
rowery: Tallin – wyspy: Hiiumaa, Kassari, Saarema, Muhu – Tori – Parnawa
Długość trasy: samochód 4.000 km rower: 700 km
Uczestnicy: Kasia, Tadzik
Wspomnienia:
- Do Estonii jedziemy samochodem z rowerami na bagażniku.
- Jadąc samochodem postanawiamy się nie spieszyć. Na jeden dzień zatrzymujemy się na granicy polsko – litewskiej w Krzywólce. W pobliskich Becejłach uczestniczymy w uroczystości Bożego Ciała. Procesji do czterech ołtarzy towarzyszy pięknie śpiewająca schola która przy każdym ołtarzu , przed błogosławieństwem śpiewa jedną zwrotkę pieśni-piękny zwyczaj!
- Na Litwie, w drodze do Tallina, zwiedzamy Kiejdany szukając śladów Radziwiłłów oraz wstępujemy do Szewli, gdzie zatrzymujemy się na chwilę refleksji na Górze Krzyży. Tysiące krzyży, małych i dużych, drewnianych i kamiennych a każdy z nich kryje w sobie tajemnicę intencji ofiarodawcy.
- Na Łotwie nie mamy ochoty wjeżdżać do Rygi, omijamy ją obwodnicą kierując się do Parku Narodowego Gauja. Zatrzymujemy się na polu namiotowym pod Siguldą nad samą rzeką.
- Jeden dzień poświęcamy na przejażdżkę rowerami wzdłuż rzeki. Ścieżka rowerowa prowadzi wzdłuż brzegu w pięknym lesie. Oglądamy urwiska nad wodą, mijamy Diabelską Grotę by w końcu dotrzeć do Groty Gutmana – największej groty w Krajach Bałtyckich – z licznymi rysunkami i inskrypcjami pochodzącymi podobno, nawet z XVII wieku. Z grotą związana jest legenda z motywem polskim(niestety niezbyt pochlebnym).
- Otóż do groty tej polski oficer zwabił podstępnie młodą 16 letnią dziewczynę o imieniu Maija by ją uwieść. A ona nie chcąc stracić czci powiedziała żołnierzowi że w zamian za poniechanie niecnych zamiarów podaruje mu czarodziejską chustę która uchroni go od cięcia szablą. Aby mu dowieść prawdziwości mocy tej chusty, owinęła się nią, wypowiedziała zaklęcie i kazała mu ciąć szablą wiedząc że zginie. Co też stało się stało, a oficer się powiesił.(Ponoć w materiałach źródłowych jest wzmianka o wyroku śmierci na polskiego oficera za zabicie młodej dziewczyny). Tadzik czytając tekst tej legendy przy grocie zapłonął oburzeniem na tłumacza,bo było tam napisane o tej dziewczynie:”baby girl”(Nie dość że morderca to jeszcze pedofil!).
- Jedziemy dalej do Turiady z dużym kompleksem pałacowym.Przy drodze do zamku pod starą lipą znajduje się grób Maiji-zwanej prze Łotyszy Różą Turiadzką. Nad drogą, nad głowami, przejeżdża nam kolejka linowa przerzucona pomiędzy dwoma brzegami rzeki.
- W Tallinie czeka na nas Uve, który opiekuje się nami , dzwoniąc codziennie, aż do chwili opuszczenia granic Estonii. Mamy codzienne raporty o pogodzie, a my zdajemy sprawozdanie z przeżytego dnia. Razem z żoną (obydwoje pracują w muzeum), załatwiają nam przechowanie samochodu w podziemnym garażu muzeum.
- Dwie noce w Tallinie spędzamy w wynajętym domuku, 18 km od centrum, niedaleko morza.
- Oprowadzani przez Uve i Anne zwiedzmy starówkę zachwyceni jej pięknem. Mimo, że jest to druga połowa czerwca w Estonii przepięknie kwitną bzy, jaśminy i piwonie.
- Oprowadzani przez Uve i Anne zwiedzmy starówkę zachwyceni jej pięknem. Mimo, że jest to druga połowa czerwca w Estonii przepięknie kwitną bzy, jaśminy i piwonie.
- Zostawiamy samochodzik i przez następne dwa tygodnie naszym środkiem lokomocji są rowery.
- Śpimy głównie na kempingach jedną noc spędzimy na terenie gospodarstwa agroturystycznego, natomiast pierwsza noc wypada nam w sadzie u życzliwego gospodarza.
- Drogi, po których jedziemy są w większości bardzo dobre. Niestety dotyczy to dróg głównych, te boczne, na mapie zaznaczone kolorem żółtym, to szuter, kamienie i piasek.
- Straszono nas, że w Estonii czekają nas deszcze i silne wiatry. W czasie naszego pobytu nie ma mowy o żadnym silnym wietrze, deszczowy jest tylko jeden dzień, a z nieba leje się straszliwy żar.
- Gdy przejeżdżamy przez bagniste tereny obsiadają nas roje much, a na kempingach stałymi towarzyszami są komary.
- Z Tallina jedziemy wzdłóż wybrzeża do Rohukula, skad promem płyniemy na wyspy. Jedziemy przez Hiiumę, Kassari, Saaremę i Muhu. Hiiumaa i Kassari połączone są ze sobą groblą, Grobla łączy również Saremę z Muhu.
- Spotykani ludzie są życzliwi, porozumiewamy się po angielsku i po rosyjsku.
- Brzegi morza są najczęściej kamieniste, a w wodzie oprócz kamieni rośnie pełno wodorostów co uniemożliwia kąpiel. Są też i piękne plaże z białym, drobniutkim piaskiem.
- Noc Świętojańską (święto narodowe Estonii) spędzamy na prywatnym kempingu na Kassari. W pierwszą noc na tym kempingu jesteśmy zupełnie sami, jest nawet hamak dla Tadzia. W drugą, święteczną już noc, spokój się kończy. Młodzież bawi się do rana. Puszczają na szczęście muzyką typu disco – polo po estońsku. Jak nie śpimy, to przynajmniej możemy coś posłuchać.
- Niedaleko kempingu widzimy saunę na tratwie, pływającą na wodzie. Można się do niej dostać łódką albo płynąc wpław.
- Kassari to wąski kawałek lądu, morze, szuwary i ptaki.
- Saarema to największa wyspa Estonii. Na wyspie w Angla oglądamy pięć wiatraków stojących jeden, koło drugiego. W Kaila zatrzymujemy się aby obejrzeć krater po uderzeniu meteorytu.Wstępujemy też do Kurossari – stolica wyspy – zwiedzajęc pałac biskupi.
- Na Saaremie, w Levala, Uve i Anne mają swój mały domek. Dostaliśmy od nich pozwolenie zatrzymania się w nim. Co też robimy. Domek to dawna szkoła, którą uratowali przed zburzeniem obecni właściciele. Jest już w połowie odremontowany a dach pokrywa strzecha. Spędzamy tam dwie noce.
- Na Muhu dostajemy się jadąc kilkukilometrową groblą. Zaraz na początku zbaczamy 6 km w bok aby obejrzeć wioskę – skansen.
- Z Muhu płyniemy już na stały ląd. Pierwszy noclej na lądzie wypada nam na kempingu w środku lasu. Gospodyni, która twierdzi, że tu nie mieszka, daje nam klucze od domku, gdzie znajduje się sauna, prysznic i mały salonik, i znika. Mamy do dyspozycji cały kemping ze sprzętem grającym z kolekcją płyt, sprzętem sportowym i innymi dobrami jak ekspres do kawy. Jesteśmy jedynymi mieszkańcami. Czujemy się jak państwo na włościach. Rano zostawiamy klucz na gwoździu i odjeżdżamy.
- Dojeżdżamy do Tori, gdzie znajduje się największa stadnina koni pociągowych. Niestety, żeby do niej dojechać najkrótszą drogą, jedziemy prawie 20 km po kamieniach i piachu!. Tego nie wytrzymuje rower Tadzia. W Tori o kazuje się, że rama jego roweru jest pęknięta. Przy pomocy miejscowego mechanika jakoś udaje złączyć pęknięte części, ale dalsza jazda jest już ryzykowna.
- W moim rowerze, w czasie naszej jazdy pękła szprycha i trzy razy robiła się dziura na skutek przetarcia opony. Ostatnia naprawa, gdy okazuje się, że opona przypomina sito, przesądza o zmianie trasy. Zawracamy i jedziemy 30 km, z duszą na ramieniu, do Parnu, do pociągu.
- Zabrakło nam 90 km aby dojechać do Tallina.
- W Parnu zatrzymujemy się na kempingu, który leży na terenie Ośrodka Sportów wodnych.Swoim wyglądem i wyposażeniem przypomina czas „władzy sowieckiej”. Kąpiel w Parnawie wynagradza wszystko.
- Stacja kolejowa w Parnu to betonowy peron i tory. Nic więcej. Pociąg, który nas zabiera, ma przedział dla rowerzystów, ze specjalnymi wieszakami na rowery.
- W czasie naszej rowerowej wędrówki towarzyszą nam liczne ptaki, a zwłaszcza bociany, których tutaj jest naprawdę dużo. Codziennie też słyszeliśmy krzyki żurawi.
- W Tallinie nocujemy w znajomym domku. Następnego dnia idziemy do kościoła na polską mszę, później zwiedzamy tallińskie muzeum KUMU oprowadzani przez Anne i Uve. Po pożegnalnym obiedzie, pakujemy się i ruszamy w daleką drogę do domu.
- Jedziemy przez wschodnią część Estonii. Tereny przez które przejeżdżamy usiane są wzgórzami, pomiędzy którymi błyszczą jeziorka.
- Na Łotwie nocujemy na kempingu pod Agloną. Znajduje się tu sanktuarium przez miejscowych Polaków nazywane „Łotewską Częstochową”.
- Na Litwie, pod Nowymi Święciajnami, w Juodiskis, zatrzymujemy się na noc w domu polskiej rodziny pp. Pietkiewiczów. Przyjmują nas tak serdecznie, jak byśmy byli nie obcymi, ale bliską rodziną. Tadzik, przy moim skromnym udziale, pomaga im przy zwózce siana. Wieczorem idziemy do łaźni parowej, w której regenerujemy nadwątlone na rowerach siły.
- Dwie noce spędzamy na kempingi pod Trokami.
- Z kempingu jedziemy rowerami zwiedzić Troki. Objeżdżamy zamek dookoła, wstępujemy do kościoła i wracamy z powrotem. Po drodze dostaję od Tadzika sznur bursztynów.
- Mamy szczytny zamiar zwiedzania Wilna. Zostawiamy samochód na parkingu i idziemy. Nasze zamiary kończą się po ok. trzech godzinach: idziemy do Ostrej Bramy, oraz zwiedzamy cmentarz na Rossie z grobem Matki Piłsudskiego, gdzie również spoczywa jego serce. W upale, który przekracza 30 stopni nie jesteśmy w stanie niczego więcej zwiedzać. Szybko wracamy na kemping, gdzie chłodzimy się w wodach jeziora.
- Na kempingu, niedaleko naszego namiotu startuje balon, wyczarterowany przez niemieckich turystów .
- Po przekroczeniu granicy z Polską jedziemy do Augustowa, gdzie tradycyjnie, w znajomym barze, jemy placki po węgiersku.
- Ostatnia noc przed powrotem do domu wypada nam w skansenie w Nowogrodzie. Śpimy w chałupie specjalnie przystosowanej do przyjmowania gości. Po godzinie 18 skansen należy do nas. Już bez zwiedzających. Cisza i spokój.
- Przez cały pobyt towarzyszą nam upały,. Powrót do domu w samochodzie przypomina powolne duszenie się we własnym sosie w rozgrzanym piekarniku. Mimo wszystko było wspaniale!.
Komentarze (1)
I really love your blog.. Great colors & theme. Did you
build this site yourself? Please reply back as I’m planning to create
my very own website and would love to learn where you got this from or exactly what the theme is named.
Appreciate it!
my blog post – cheap nike free 5.0