Motto:
„Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał”
Ps.35,7
Etap 57
Trasa: Hornilos – Corion de los Condes
Długość etapu: 64 km
– Po nocy przespanej w komórce – maglu trzeba jechać dalej
– Zaczyna się od ostrego podejścia. Po drodze mijamy schronisko San Bol, do którego chciałam dojechać ( schronisko bez prądu i ciepłej wody).
– Przed Hotentas znajduje się pustelnia św. Brygidy. Dla chętnych miejsce na chwilę modlitwy.
– W dalszej drodze mijamy ruiny klasztoru z XIV w.. Ciekawostką jest to, że droga poprowadzona jest pod łukiem będącym fragmentem budowli.
– Dalej mijamy Castrojeriz – miasteczko z zamkiem na wysokiej górze. Szlak pieszy prowadzi pod zamek, my objeżdżamy górę dookoła i jedziemy dalej. Nie daleko, bo zaczyna się podejście, którego nie można ominąć. Jest to Alto de Mostelares 910 m wys.
– Podejście o długości 1050 m pod kątem nachylenia 12%. To było straszne. Moją satysfakcją było to, że nie tylko ja prowadziłam rower. Inni sakwiarze też. Zejście było nie lepsze – kąt nachylenia 18 %. Tadzik odważył się zjechać, ja nie. Ja sprowadziłam swojego rumaka.
– Zaczyna wiać bardzo silny wiatr.
– Przed Fromistą jedziemy wzdłuż Kanały Kastylijskiego – głównej osi systemu nawadniania tych terenów.
– Po drodze jedna burza mija nas bokiem, druga nas goni.
– W Corion de los Condes, na kempingu Tadzik rzutem na taśmę kończy rozbijać tropik namiotu, gdy dogania nas burza. Siedzimy schowani pod tropikiem a na zewnątrz ściana deszczu, który w pewnym monencie zamienia się w grad wielkości ziaren grochu. Tropik wytrzymał, my też.
– Wieczorem chowamy się do namiotu przed kolejna burzą.
Etap 58
Trasa: Corion de los Condes – Sahagun
Długość etapu: 42 km
– Na szczęście w nocy nie było więcej burzy, ale wieje bardzo silny, zimny wiatr.
– Na początku jedziemy, podobno, najnudniejszym kawałkiem Drogi. Coś w tym jest. 17 km odmierzone jak od linijki prowadzi przez płaski teren. Wokół tylko pola uprawne i nic więcej. Silny wiatr nie ułatwia drogi ani nam, ani pieszym.
– Trudny wbrew pozorom kawałek kończy się w Calzadilla de la Cueza. Dalej jedziemy już normalną szosą do Sahagun.
– Zjeżdżamy na kemping by odpocząć od wiatru.